Image
Image
Image
Image

Przystań pięciu kółek (olimpijskich)

LOZANNA (SZWAJCARIA)

Różne są preferencje zwiedzania. Większość gości Lozanny wybierze na pewno Muzeum Olimpijskie, ale nie brak też i takich, których zainteresuje... grób psa Coco Chanel.

lozanna-statek.jpg

Jak położona jest Lozanna opisuje jej nazwa: "loh-san" to inaczej stromy stok. Rzeczywiście, miasto wbudowano w zbocze wzgórza, u którego stóp rozlewa się największe z alpejskich jezior, a zarazem największe w całej Zachodniej Europie. My nazywamy je Genewskim (do Genewy z Lozanny jest tylko 60 km), tym bardziej że to nazwa międzynarodowa, miejscowi wolą swoją wersję, czyli Lac Léman. Jakby nie było chodzi o francuskojęzyczną część Szwajcarii, a zresztą po drugiej stronie jeziora, jest już Francja. –Na pewno kojarzycie ekskluzywną wodę Evian? – pyta nas miejscowa przewodniczka. Przytakujemy, pomni że w polskich supermarketach jej półtoralitrowa butelka kosztuje 8 zł. –No to właśnie tam, dokładnie naprzeciw Lozanny, w położonym nad jeziorem miasteczku Évian-les-Bains, jest ona wydobywana - dowiadujemy się.

 



Jezioro na granicy


lozanna-jezioro.jpgJest gorąco, ale zamiast francuskiej wody kupujemy szwajcarską rivellę – napój robiony z… serwatki, chociaż jeśli o tym nie wiemy, nigdy nam to do głowy nie wpadnie (tym bardziej że rivella występuje w różnych odmianach smakowych, m.in. zielonej herbaty). Celem naszej wycieczki jest lozański „port”, do którego dowozi nas uruchomione zaledwie cztery lata temu metro (Lozanna to jedyne szwajcarskie miasto, które może się pochwalić tym rodzajem transportu). Wysiadamy na końcowej stacji zwanej Ouchy, to jest tam, gdzie dawna wioska rybacka zamieniła się w dzielnicę miasta z elegancką, ale zatłoczoną mariną. Kupno łodzi nie jest tutaj skomplikowaną sprawą. Tak zwane „schody” zaczynają się kiedy chcemy znaleźć dla niej miejsce, na co trzeba czekać nawet i kilka lat.
 
Niewątpliwie warto popatrzeć na Lozannę od strony wody. Można to uczynić w różny sposób – wpław, na rowerze wodnym, na statku turystycznym, albo na jakiejś, choćby i wyczarterowanej jednostce. Przy okazji można docenić jak wielkie jest mające kształt półkolistego bumerangu jezioro. Jego długość to trochę ponad 72 km, maksymalna szerokość (akurat w okolicach Lozanny) - prawie 14 km (co roku rozgrywane są na tym odcinku zawody pływackie, w trakcie których płynie się ze Szwajcarii do Francji i kolejnego dnia – w przeciwną stronę). To również bardzo głębokie jezioro – średnia głębokość liczy 154 metry, ale jest miejsce, gdzie dochodzi do 310! Co ciekawe, na jeziorze występują cykliczne pływy. Różnica między „wysoką” a „niską” wodą wynosi wprawdzie tylko 4,4 mm, ale zawsze coś. Zasilanie wodą zapewniają liczne strumienie i rzeki, przynoszące m.in. wodę z topniejących lodowców (najbliższy z nich, który warto odwiedzić nawet latem, to lozanna-winnice.jpgLes Diablerets Glacier 3000, w okolicach którego można poszaleć na całorocznym torze saneczkowo-bobslejowym mającym 7,2 km długości!). Z większych rzek do Jeziora wpływa Rodan. Wpływa i… wypływa, zabierając średnio 243 m3 wody na sekundę!

Szwajcarzy są dumni, że większa część Lac Léman należy do ich kraju – z liczącej w sumie 200 km linii brzegowej aż 142 km! Francuzi odgryzają się stwierdzeniem, że z kolei oni mają większe góry, bo fakt, brzegi południowej strony jeziora to już klasyczne, skaliste Alpy, podczas gdy brzegi szwajcarskie są zdecydowanie łagodniejsze (początek masywu tak zwanej Jury). Szwajcarom bynajmniej to nie przeszkadza – spokojnie nachylone stoki wykorzystują pod uprawę winorośli, a trzeba przyznać, że wino stąd pochodzące ma bardzo wysokie notowania. Niestety, produkcja szwajcarskich win jest na tyle niewielka, że ledwie zaspokaja krajowy popyt, tak więc za granicą kupić ich praktycznie nie sposób.

 


Prawie jak na Igrzyskach (Olimpijskich)


-Widzicie ten zacumowany przy brzegu statek? – pokazuje przewodniczka. Okazuje się że w związku z remontem głównego gmachu Muzeum Olimpijskiego, zabytkowy, wybudowany w 1926 roku bocznokołowiec, służy teraz jako miejsce zastępczej ekspozycji (stan w lecie 2012 roku; w 2013 muzuem miało wrócić do głównego gmachu).

lozanna-sportowe.jpgOczywiście idziemy zobaczyć statkową wystawę, bo przecież Lozanna to siedziba Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego a także większości federacji sportowych, a muzeum o którym mowa to jedna z najważniejszych tutejszych atrakcji. Najbardziej podoba mi się kolekcja medali oraz zniczy z różnych Igrzysk. Przy okazji dowiaduję się też wielu ciekawych faktów. Na przykład to, że w 1904 roku na Igrzyskach w St. Louis zdyskwalifikowano amerykańskiego maratończyka, który część trasy… podjechał samochodem. W statystykach z Pekinu (Igrzyska z 2008 r.) interesujące było, że najmłodszy zawodnik miał zaledwie 12 lat (pływaczka z Kamerunu), podczas gdy najstarszy zdobywca medalu – 61 (jeździec kanadyjski). Niestety o polskich sportowcach niczego się nie doszukałam.

Swoją drogą jeśli ktoś lubi muzea, w Lozannie będzie miał ich pod dostatkiem. Największym ich skupiskiem jest Palais de Rumine, gdzie kiedyś mieścił się uniwersytet, a teraz jest m. in, Kantonalne Muzeum Sztuk Pięknych, Muzeum Zoologiczne i Archeologiczne. Niezwykłe jest muzeum l`Art Brut prezentujące tak zwaną sztukę naiwną. Autorami prezentowanych prac są ludzie, którzy nie mają żadnego wykształcenia plastycznego, a wiele z nich to chorzy psychicznie czy odrzuceni przez społeczeństwo.



Nocny strażnik i Coco Chanel



Lozanna, swoją drogą stolica kantonu Vaud (Wodecja), to wielkościowo piąte miasto Szwajcarii (140 tys. mieszkańców). Wiadomo że już w I wieku p.n.e. funkcjonował tu stanowiący zalążek przyszłego miasta rzymski obóz wojskowy, zwany Lausanna (jego ślady,w tym resztki świątyni Neptuna, można do tej pory oglądać w okolicy kempingu w zachodniej dzielnicy zwanej Vidy).

lozanna-miasto.jpgNajciekawsza część miasta to rzecz jasna starówka. Sztandarowym jej zabytkiem jest powstała na przełomie XII i XIII wieku  Cathedrale de Notre Dame, czyli po naszemu: Katedra Najświętszej Marii Panny. Niezaprzeczalnie jest wielka (uznaje się ją za największy budynek gotycki w całej Szwajcarii), w środku dość surowa, co od razu zdradza że to świątynia protestancka (katolicka Szwajcaria jest bardziej na wschód), a słynie z pięknego portalu, witraży i mającej ciekawą symbolikę kamiennej rozety. Kto chce może dla widoku wdrapać się po 153 schodkach na wieżę świątyni. Codziennie, o każdej pełnej godzinie między 22 do 2 w nocy, na wieżę wchodzi strażnik, który śpiewnym głosem obwieszcza w różnych kierunkach „Tu nocny strażnik, godzina wybiła”. Lozanna jest jedynym w Europie miastem, w którym wciąż pielęgnuje się pochodzącą z czasów średniowiecza tradycję, kiedy rozstawieni na murach strażnicy, informowali że nie ma żadnych pożarów, ani nie widać wrogów.

Tymczasem krótki spacer od katedry schodami w dół i jesteśmy przy okazałym Hotel de Ville, czyli ratuszu (XV-XVII wiek), zaskakującym m.in. ciekawymi żygaczami (dachowymi odprowadzeniami wody) o oryginalnych kształtach smoków. Przyratuszowy plac oblega wycieczka turystów z Chin – aktualnie jest to jedna z najliczniej odwiedzających Szwajcarię nacji. Fotografują fontannę zwieńczoną rzeźbą dziewczyny z przepaską na oczach. To Sprawiedliwość u stóp której klęczą: papież, sułtan, cesarz i burmistrz. Podtekst jest jasny – wobec ślepej sprawiedliwości wszyscy powinni być równi. –Mamy w Lozannie około 500 fontann. We wszystkich z nich wyciekająca woda jest zdatna do picia bez gotowania – zapewniają miejscowi.

lozanna-katedra.jpgJeszcze kilka minut i dochodzimy do wielkiego placu (Place St Francois), gdzie popołudniami zbiera się młodzież. Tu już kończy się starówka, a zaczyna nowocześnie zabudowany deptak. Otaczają go eleganckie sklepy, kluby i puby, chociaż nam szczególnie przypada do gustu… toaleta. Długo nie możemy rozgryźć, ja korzystać z wyglądającego niczym kosmiczny pojazd przybytku o przeźroczystych ścianach. Okazuje się, że wystarczy wejść, zamknąć drzwi i szyby automatycznie matowieją.

Lozanna potrafi zaskakiwać. Na przykład stojącą nad jeziorem pagodą. Kojarząca się z Azją budowla jest nie przypadkowa – ufundował ją król Tajlandii w podziękowaniu za ukończone w Lozannie studia. Zupełnie przypadkowo, również w dzielnicy nad jeziorem, dowiaduję się o psim cmentarzu, na którym pochowany jest rzekomo pupil Coco Chanel. Tabliczki na trawniku wspominają m.in. You You (zakończył żywot w 1932 roku), Lumpi, Fifi, Maxa (ten został pochowany w 2008, czyli niedawno), a nawet… Maćka! (tak, ewidentnie psisko o polskim imieniu), ale który czworonóg należał do słynnej projektantki mody, nie udaje mi się ustalić. Obsługa hotelu Beau-Rivage Palace, na którego terenie cmentarz się znajduje, też nie wie, natomiast pokazuje mi hotelowe księgi meldunkowe potwierdzające, że w 1953 roku słynna Francuzka zajmowała apartament, którego bieżąca cena wynosi od 1200 franków za noc (w przeliczniku 4 tys. zł, ale zwróćmy uwagę, że chodzi o cenę „od”!). Na marginesie, w gronie słynnych gości tego samego hotelu  byli też m.in. Charlie Chaplin, Gregory Peck i księżna Monako – Grace. 

A wracając do Coco Chanel –  mało kto wie, że pochowano ją właśnie w Lozannie, na cmentarzu Bois-de-Vaux, gdzie ma grób strzeżony przez pięć kamiennych lwów (piątka była jej ulubioną cyfrą).



Polskie ślady 


lozanna-hotel.jpgW Lozannie przebywało też trochę znanych Polaków. W latach 1838-40 na miejscowym uniwersytecie profesorem w katedrze literatury francuskiej był Henryk Sienkiewicz (w 1916 zmarł w niedalekim Vevey, w hotelu znajdującym się tuż przy brzegu Jeziora Genewskiego). 

Dla odmiany w 1917 roku w Lozannie działał Roman Dmowski – założył wówczas Komitet Narodowy Polski. Z innych przebywali tutaj m.in. Ignacy Paderewski (miał swoją posiadłość w oddalonym o 12 km Morges), a na leczenie przyjeżdżał Karol Szymanowski (w 1937 roku zmarł w miejscowym sanatorium). 

Również i teraz Polaków w Lozannie widać. Niektórzy z nich tu żyją i pracują, inni zjawiają się jako turyści. Ciekawe kiedy pojawią się polscy wodniacy? A swoją drogą polska bandera i flaga Lozanny są kolorystycznie identyczne! 





Informacje praktyczne: 


Jak dotrzeć:
Z Warszawy do Lozanny jest 1550 km. Dla tych co zamiast samochodu wolą samolot, są dwie opcje: bezpośredni dolot z Polski do Zurychu (LOT oraz Swiss) i potem 2 godziny 10 minut pociągiem, albo przelot z przesiadką do Genewy, skąd do Lozanny zostaje tylko 30-50 minut jazdy pociągiem (60 km). 

Internet:
www.lausanne-tourisme.ch   (strona miasta), ale warto też zajrzeć na polskojęzyczną stronę www.MojaSzwajcaria.pl

Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!