Image
Image
Image
Image

Nie drażnić Trolli!

PODRÓŻ PO NORWEGII

Trolle to poniekąd symbol Norwegii. Brzydkie, szczerbate, acz sympatyczne kreatury o  długim nosie, są dosłownie wszędzie (a już najwięcej ich w sklepach z pamiątkami). Na słynnej z ostrych zakrętów, a zarazem stromej Drodze Trolli stoją nawet znaki „Uwaga, Trolle!”. 

Typowy norweski troll Drogę Trolli (właściwie Drabinę Trolli - Trollstigen) zobaczyć warto, mimo że niejeden kierowca spoci się na niej ze strachu. Zresztą miejsc gdzie jeździ się nad stromymi przepaściami jest w Norwegii sporo (choćby Droga Orłów – Ornevegen). Emocje ochłodzą lodowce – największy z nich, Jostedalsbreen (100 km długości) ma kilka jęzorów, do których można podejść na bliską odległość albo, pod opieką norwegia-fiord.jpgprzewodnika, wejść między groźne, za to piękne kolorystycznie szczeliny. Lodowiec pokrywa także najwyższy szczyt nie tylko Norwegii, ale i całej Skandynawii – Galdhøpiggen (2469 m) – popularny cel miłośników ambitnych trekingów.

Góry to zresztą główny atut Norwegii. Największe wrażenie robią te, które wyrastają na 2 tys. metrów ze spokojnej toni wcinających się głęboko w ląd morskich zatok. Najdłuższy z fiordów, Sognefjord, ma 205 km długości i 1300 m głębokości, jednak najczęściej fotografowany jest Geirangerfjord, najładniej prezentujący się z tarasu na skalnej półce ponad miasteczkiem Geiranger. Tego typu miejsca przyciągają nie tylko fotografów – przepaście wykorzystują czasem miłośnicy base jumpingu, czyli skoków ze spadochronem.

 

 

Krzyku już nie ma

 

Widoki widokami, ale norweskie miasta też są warte zobaczenia. Najwięcej do oglądania jest w Oslo. Czy ratusz, w którym co roku rozdaje się Pokojowe Nagrody norwegia-park vigelanda.jpgNobla jest ładny, to sprawa sporna (złośliwi nazywają go „fabryką”), ale Karl Johans gate, główna ulica łącząca Pałac Królewski z katedrą, sprawia całkiem sympatyczne wrażenie. Miło jest też w Parku Vigelanda – zanim jednak wzorem Norwegów rozłożymy się w nim na trawie (bo nie ma zakazu chodzenia po trawnikach), norwegia-kosciolek.jpgpowinniśmy obejrzeć stojące pod gołym niebem dzieła Gustawa Vigelanda, jakby nie było najwybitniejszego z norweskich rzeźbiarzy. Ale to jeszcze nie wszystko - minimum pół dnia zajmie nam wizyta na Bygdøy – zielonym półwyspie na obrzeżach Oslo, gdzie znajduje się muzeum Łodzi Wikingów, muzeum "Kon-Tiki" (ze słynną tratwą, na której Thor Heyerdahl przepłynął Pacyfik), pawilon ze statkiem „Fram” (to na nim Amundsen wyruszył na zdobywanie Bieguna Południowego) oraz bardzo ciekawy skansen, w którym koniecznie powinniśmy odnaleźć drewniany kościółek słupowy typu stavkirke. Tego typu cennych obiektów zachowało się od czasów średniowiecza zaledwie ok. 30. Najładniejsze – w Urnes, Vik, Borgund oraz... w polskim Karpaczu, bowiem tamtejsza Świątynia Vang została przeniesiona właśnie z Norwegii.

W Oslo miłośnikom sztuki koniecznie trzeba polecić jeszcze muzeum Edvarda Muncha oraz Galerię Narodową, do której powrócił skradziony w 2004 roku, ale potem odnaleziony słynny „Krzyk” namalowany przez Muncha. Dla odmiany fani sportu, a zwłaszcza skoków narciarskich, powinni wybrać się na Holmenkollen, gdzie ogromna, wybudowana jeszcze w 1872 roku skocznia, na której walczył m.in. Małysz jest aktualnie zastępowana przez nowy obiekt. Tuż obok jest też  muzeum narciarstwa, a na tarasie niedalekiej restauracji - punkt widokowy na położone w dole miasto i fiord.

 

 

Jedziemy na Północ

 

Oslo to największe miasto Norwegii – liczy prawie pół miliona mieszkańców, jednak drugie w rankingu Bergen jest wcale nie mniej ciekawe. Najładniejszy jego zakątek to tzw. Bryggen, portowa dzielnica wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Pod względem historycznym ważne jest też Trondheim – pierwsza stolica Norwegii. W tamtejszej katedrze od wieków odbywają się koronacje, tam także pochowana jest większość norweskich monarchów. Jeszcze dalej, już po minięciu Kręgu Polarnego, mamy Narwik, dobrą bazę wypadową na Lofoty – archipelag wypełniony malowniczymi rybackimi wioskami, zamieszkały m.in. przez pocieszne maskonury. W samym Narwiku Polacy mają szczególne powody do zatrzymania się - znajdują się tam dwa cmentarze z grobami naszych żołnierzy, poza tym Gromplass - plac z pomnikiem polskiego marynarza (w walkach uczestniczył m.in. ORP Grom) oraz  Muzeum Wojny, w którym również nie zapomniano o Polakach.

Najdalej na północ wysuniętym norweskim miastem jest Tromsø, godne uwagi przede wszystkim ze względu na Muzeum Polarne oraz tamtejszą Katedrę Arktyczną, kościół nawiązujący kształtem do lodowych gór. Dalsza droga to już głównie ciągnąca się kilometrami tundra, na której można spotkać chodzące swobodnie renifery (stosowne znaki ostrzegają kierowców, że lepiej nie naciskać za bardzo pedału gazu) i potem kolejne ciekawe miejsce – Alta, z rytami skalnymi sprzed 6 tys. lat (również na Liście UNESCO). A jeśli już dotrzemy tak daleko, szkoda byłoby nie dojechać na Nordkapp – Przylądek Północny, uważany za kraniec Europy, choć tak naprawdę półtora kilometra dalej jest miejsce jeszcze bardziej na północ wysunięte.

Stojąc na Nordkappie możemy być naprawdę dumni – od Oslo pokonaliśmy 2170 km! Przejechanie takiego dystansu samochodem jest jak najbardziej godne pochwały, choć turyści zmotorozowani to i tak jeszcze nic, bo coraz modniejsze staje się docieranie na Nordkapp rowerem. To dopiero jest wyczyn! Udaje się każdemu, kto zaskarbi sobie sympatię norweskich trolli! 

 

Jego wysokość na nartach

 

Trudno sobie wyobrazić, że w kraju niewiele większym od Polski (323 tys. km kw.) żyje zaledwie 4,4 mln ludzi. Jeśli nie liczyć Islandii, Norwegia jest najsłabiej zaludnionym krajem Europy. Norwegom to jednak nie przeszkadza - kochają przestrzeń, poczucie wolności, no i naturę. Dbają o środowisko, nie śmiecą, choć niestety, wbrew protestom ekologów, polują na wieloryby. Czerwone mięso tych ogromnych morskich ssaków można kupić np. na bazarach. Obok leżą kiełbasy z łosia lub renifera, nie mówiąc oczywiście o norweskich łososiach. 

norwegia-skocznia.jpgCzęsto uważa się Norwegów za „chłodnych”. Cóż, jeśli się mieszka na farmie, z której do najbliższego sąsiada ma się kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt kilometrów, a na dodatek zimą panuje półmrok i tygodniami nie widać słońca (noc polarna), można faktycznie stać się małomównym. Jeśli jednak pojawia się przybysz, Norwegowie są gościnni i uczynni. Poza tym są  całkiem dobrze usportowieni. Bądź co bądź to właśnie ten kraj uważa się za kolebkę narciarstwa. Z norweskiej prowincji Telemark wywodzi się słynna technika jazdy zwana telemarkiem, norweskie pochodzenie ma też słowo „slalom” (tak w jednym z lokalnych dialektów nazywano zjazdy na nartach po zboczach porośniętych krzakami i drzewami). Narodowym sportem stało się też bieganie na nartach, a do międzynarodowego słownika sportowego weszła „kombinacja norweska”. Trudno się dziwić, że kraj z takimi tradycjami został wybrany na gospodarza Zimowych Igrzysk Olimpijskich – odbyły się one w 1994 roku w Lillehammer.

Swoją drogą dobry przykład aktywnego spędzania czasu dają sami królowie – koło słynnej skoczni Holmenkollen stoi np. pomnik Olafa V biegnącego na nartach (zresztą w towarzystwie swojego ulubionego psa). Z kolei obecny władca, Harald V, pasjonuje się żeglarstwem – kiedy był młodszy, wielokrotnie startował w regatach, niekiedy nawet jako reprezentant swojego kraju. 

 

Od tundry po runy

 

Ze względu na swoje rozciągnięte położenie wzdłuż całego Półwyspu Skandynawskiego, Norwegia to kraj bardzo zróżnicowanych krajobrazów. Południe jest bardziej cywilizowane, a zarazem górzyste i zielone. Im dalej na północ tym większe pustkowia, zanika roślinność, dominuje kamienna pustynia porośnięta  mchami. Najdalej na północ wysunięta prowincja, Finnmark, to ojczyzna Samów, nazywanych też niekiedy Lapończykami, choć oni sami tego określenia nie lubią. Tradycyjne ich zajęcie stanowi hodowla reniferów i to nie tylko na swój użytek - coraz częściej źródłem dochodu są turyści zainteresowani skórami czy rogami reniferów.

Języka Samów trudno się nauczyć (tylko na śnieg mają około 100 określeń!), norweskiego zapewne też, ale warto zapamiętać słowo, które dla Polaków jest akurat łatwe. To wyraz „takk” – po naszemu „dziękuję”. Przyda się, bo Norwegowie są bardzo mili i trudno uwierzyć, że to potomkowie budzących strach Wikingów. Ale Wikingowie to nie tylko barbarzyńskie napady, lecz także ciekawa kultura i zasługi w dziedzinie odkryć. To oni opanowali i kolonizowali Wyspy Owcze, wybrzeża Szkocji i Irlandii, Islandię, Grenlandię, aż w końcu, 500 lat przed Kolumbem, dotarli do Ameryki Północnej. Pozostałością po Wikingach są w Norwegii m.in. rozsiane w różnych miejscach kamienie runiczne, ale ponieważ na pamiątkę nie sposób ich zabrać, turyści wolą miniaturki wąsatych wojów w hełmach z rogami. Pamiętajmy jednak, że to wymysł współczesny, bowiem wbrew temu co często się myśli, Wikingowie żadnych rogów nie nosili. A może najlepiej kupic niekotrowersyjnego, sympatycznego trolla?



 

Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!