Image
Image
Image
Image

Przez pola i kanały

FRYZJA (HOLANDIA)

Ale dziwna flaga - stwierdzam na widok łopocącej na wietrze bandery z niebieskimi pasami i siedmioma sercami. Jakimi sercami? - dziwi się siwowłosy kapitan. To flaga Fryzji, a te czerwone sercowate kształty to liście popularnej tutaj lilii wodnej.


Łódź jest jedną z wielu w porcie - to jedna z typowych fryzyjskich tjalek - jednomasztowych łódek z gaflowym brązowym żaglem. Podobnie jak i jej sąsiadki z portowego nabrzeża pochodzi z początku XX wieku i przygotowuje się do startu w słynnych w całej Holandii regatach Skutsjesilen, odbywających się co roku przez dwa tygodnie lipca, codziennie w innym miejscu.

Wysunięta na północ Holandii Fryzja słynie z przywiązania do tradycji. Aż 75 proc. z 610 tys. Fryzów ciągle mówi swoim dialektem, śpiewa w nim fryzyjski hymn i z dumą podtrzymuje różnorakie zwyczaje. Szczyty wysokich dachów ciągle zdobi się wizerunkami łabędzi - kiedyś wierzono, że ma to odpędzać złe duchy. Są nawet typowe fryzyjskie sporty - np. kaatsen - gra która zdaniem niektórych służyła za wzór do baseballu, fierljeppen, czyli skoki w dal (zwykle przez kanały) przy pomocy kija, a także - aaisykjen, czyli szukanie jaj czajek. Świadomość narodowa wzmacniana jest także alkoholem - typowy tutejszy trunek to beerenburg - ziołowy gin, którego oryginalny przepis opracował Hendrik Beerenburg (czyli wiadomo skąd nazwa), podawany w tzw. fugeltsje - osobliwych "kieliszkach" bez nóżek.

 

Mosty w górę


Wybór drogi dojazdowej do Fryzji w naszym wypadku nie rodził wątpliwości. Rzut oka na mapę i już wiemy - pojedziemy od strony prowincji zwanej Holandią Północną, tamą Afsluitdijk (inaczej: Główna Tama). Oznacza to ni mniej, ni więcej tylko 30 km autostrady oddzielającej Morze Północne od tzw. Zuiderzee. Jednym słowem po lewej stronie woda, po prawej stronie woda i ta prosta jak strzała grobla. Aż trudno sobie wyobrazić że wybudowano ją 70 lat temu.

Po kilku dniach w wielkim, zatłoczonym Amsterdamie Fryzja jawi nam się jako kraina rozległych pól i zielonych pastwisk na których wypasają się owce i krowy. Na ogół jest tu płasko, choć w południowej części dominują zalesione pagórki. Miasta są, ale niewiele i stosunkowo nie duże, za to farmy - ogromne. W niektórych gospodarstwach można przenocować - taniej niż w hotelu, a dużo sympatyczniej i rodzinnie. Tu i ówdzie zachowały się tzw. terpen - sztuczne wzniesienia na których budowano osady, tak aby uchronić je przed często zdarzającym się zalewaniem. Jak przystało na Holandię nie brak wiatraków, ale przede wszystkim wszędzie jest też pełno kanałów. Często mamy wrażenie, że w tym kraju łatwiej gdzieś dopłynąć niż dojechać samochodem. A że we Fryzji jest też sporo jezior (oczywiście połączonych kanałami) - rejon ten stanowi doskonałe miejsce dla miłośników urlopu na łodzi. My natomiast podróżując samochodem co i rusz klniemy na wodniaków. Powód? Im bardziej się śpieszymy, tym częściej trafiamy na przepuszczanie łodzi i związane z tym podnoszenie mostów.

 

Stracony palec


O Fryzji szczególnie głośno jest zimą, podczas rozgrywanego tu już od 1909 roku dwustukilometrowego maratonu łyżwiarskiego biegnącego zamarzniętymi kanałami. Jego nazwa - Elfstedentocht oznacza "Bieg Jedenastu Miast", ponieważ punkty kontrolne faktycznie zlokalizowane są w 11 miastach prowincji. Na starcie w Leeuwarden staje ok. 17 tys. osób. Zwykle chętnych jest dużo więcej, nie łatwo więc dostać się do grona szczęśliwców. Większość z nich to amatorzy, dla których ambicją jest ukończenie biegu najpóźniej przed północą (start jest już o 5.30) co nagradza się honorowym krzyżem z herbem Fryzji. Na zwycięzców zamiast nagród materialnych czeka wielka sława. Największym problemem jest zawsze pogoda - jak dotychczas najtrudniej było podczas maratonu w 1963 roku kiedy z 10 tys. łyżwiarzy do mety dotarło zaledwie 70.

Pamiątki związane z Elfstedentocht można oglądać w utworzonym w Hineloopen Muzeum Biegów Łyżwiarskich - są tam m.in. stroje znanych uczestników, karta startowa Wilhelma Aleksandra, czyli syna królowej Beatrix, łyżwy Evertvana Benthema, właściciela farmy mlecznej, który jako jedyny wygrał dwa razy pod rząd (w 1967 roku osiągnął czas poniżej 7 godzin!). Jest też jeden wybitnie makabryczny eksponat - odmrożony palec od nogi jednego z zawodników.

 

Krowa na piedestale


Stolicą Fryzji jest liczące prawie 90 tys. mieszkańców Leeuwarden. Najbardziej znaną obywatelką miasta była tancerka Margeretha Geertruida Zelle (1876-1917), bardziej znana jako Mata Hari. Tragiczna to postać - w 1917 roku Francuzi rozstrzelali ją za szpiegostwo na rzecz Niemiec, choć coraz częściej uważa się, że była podwójną agentka, bardziej udzielając się na rzec aliantów. Tak czy owak to lokalna bohaterka, i dlatego też w domu, w którym się urodziła i wychowała jest teraz muzeum. Przy okazji wypada odwiedzić ulokowane w zabytkowym domu z XVII wieku muzeum Het Princesshof - warto do niego zajść ze względu na jeden z największych zbiorów kafli. Symbolem miasta jest jednak krzywa wieża Oldehove. Kiedy w 1529 roku zaczęto ją budować, miała być częścią katedry, ale ze względu na osuwadzający się grunt zrezygnowano z jej wykończenia. Kto się nie boi może wejśćna jej szczyt żeby podziwiać widoki.  Osobliwością jest też  pomnik nazwany Us Mem, czyli Nasza Matka. Żeby nie było wątpliwości - chodzi o krowę, przedstawicielkę słynnej razy fryzyjskiej.

 

Polskie wydry, angielski misjonarz


Ok. 30 km na południe od Leeuwardem leży Sneek (czyt. Snejk), już w XV wieku znane jako ośrodek budowy statkow. Z zabytków najciekawsza jest tu Waterpoort  - renesansowa brama pod którą przepływają statki oraz stojący na głównym placu kościół św. Marcina z dziwną, drewnianą dzwonnicą.

Jeśli natomiast z Leeuwarden wybierzemy kierunek na wschód, ok. 3 km za miastem zatrzymajmy się przy Parku Wydr (Otterpark). Wśród tutejszych pensjonariuszek są dwie nasze rodaczki, uratowane przez naszego redakcyjnego kolegę - Adama Wajraka. Chodzi o Narewkę i Julka, które podobno czują się świetnie, choć szczerze mówiąc wcale nie raczyły wyjść nam na spotkanie. Najlepiej wydry oglądać w porze karmienia (o której i gdzie informują broszury) albo przez przeszklone przejście pod basenem spojrzeć na nie od spodu. Oprócz wydr w parku jest też sporo innych gatunków mniej lub bardziej popularnych w rejonie Fryzji, m.in. bociany, bobry i żółwie.

Pół godziny jazdy od wydr i kolejny przystanek - tym razem miasteczko Dokkum, w I poł. XVII wieku będące siedzibą fryzyjskiej Admiralicji. Wybudowane w formie twierdzy do tej pory ma pozostałości wałów obronnych, których ozdobą są  dwa ładne wiatraki. Najważniejszy w Dokkum jest jednak św. Bonifacy - angielski misjonarz który tutaj właśnie w 754 r., podczas nawracania Fryzów został zamordowany. Poświęcono mu kościół, przed którym tryska źródełko. Problem w tym, że źródłem św. Bonifacego nazywane jest także inne miejsce z bijącą z ziemi wodą i pompą, chociaż... zaspawaną. Jedno z tych źródeł ma ponoć cudowną moc. Tylko - które?

 

Wzdłuż wybrzeża

Szczególne nagromadzenie ciekawych miejscowości znajdziemy wzdłuż wybrzeża. Największym portem Fryzji jest słynące ze wspaniałych domów kupieckich Harlingen. Położone kilka kilometrów od niego w głąb lądu Franeker warto odwiedzić dla jednego z najstarszych na świecie, wciąż działających planetariów. Zbudował je w XVIII wieku w salonie swego domu Eise Eisinge - miejscowy przędzalnik wełny, który samodzielnie nauczył się matematyki i astronomii. Planetarium, które zbudował aby zaprzeczyć panicznym pogłoskom o nadchodzącym końcu świata, to dość nietypowa konstrukcja - do jej uruchomienia Eisinge zużył 10 tys. gwoździ!

Miasteczka na południe od Harlinger złote lata wprawdzie mają już za sobą (w XVI wieku), ale nie sposób odmówić im uroku. W każdym z nich wykształciły się inne tradycje. I tak  Makkum słynie ze stylowych kafli (tutejsza wytwórnia porcelany jest najstarsza w całym kraju - działa nieprzerwanie od 1594 r.), Hindeloopen kojarzone z malowanymi meblami (i... ze świetnymi warunkami do windsurfingu), w Bolsward można odwiedzić tradycyjną gorzelnię (zwiedzanie kończy się oczywiście degustacją), a do tego zobaczyć kryty strzecha kościół, natomiast w Workum w zabytkowym Domu Wagi mamy interesującą ekspozycję dotyczącą tradycji żeglarskich.

Niepozorne obecnie Stavoren (nazwa nawiązywała do fryzyjskiego boga Stavo) to dawniej ruchliwy port będący członkiem Ligi Hanzeatyckiej. Według legendy do jego upadku przyczyniła się bogata wdowa, która pewnego dnia zamówiła transport najcenniejszego ładunku, jaki można było znaleźć. Przywieziono jej zboże. Nie takie drogocenności miała na myśli próżna dama - całą zawartość ładowni kazała w złości wyrzucić do portowego basenu, skutecznie go zamulając.

Na koniec propozycja na wieczór, jak już solidnie zgłodniejemy. Wtedy warto odwiedzić Piaam. Jest tu zaledwie "kilka domów na krzyż", a wśród nich - stylowa, urządzona w starej stodole restauracja "De Nynke Pleats" serwująca typowo fryzyjskie specjały. Kiedy na przystawkę dostajemy domowego wypieku chleb z masłem i dziwnym serem, przypomina się słynne fryzyjskie powiedzenie: "Buter, brea en griene tsiis... wa`t dat net sizze kin is gijn oprjochte Fries", czyli: "Masło, chleb i zielony ser - kto nie potrafi tego powiedzieć nei jest prawdziwym Fryzem". Był to wylansowany przez jednego z fryzyjskich bohaterów walk niepodległościowych sposób na sprawdzenie, kto jest "swój" - ci, którzy się pomylili, płacili życiem.

 

Jedna z piątki


Skoro już dojechaliśmy tak daleko, grzechem byłoby zrezygnować z możliwości preprawienia się na wyspy. W granicach Holandii jest 5 zamieszkałych wysp, z których cztery należą do Fryzji. To archipelag Wadden oddzielający Morze Północne od tzw. Waddenzee.

Postanawiamy przeprawić się na Ameland - w pobliżu miasteczka Holwerd łapiemy prom i po 45 minutach dobijamy do wyspy. Wzorem wielu innych turystów samochód zostawiliśmy na stałym lądzie, tak więc teraz pierwsze kroki kierujemy do wypożyczalni rowerów. Jednoślad to najlepszy i najtańszy środek tutejszej lokomocji - na wyspie o 25 km długości i zaledwie 2 km szerokości jest prawie 100 km tras rowerowych! Do wycieczek wzdłuż wydm można wynająć również konie.

Na wyspie są cztery miasteczka - stolicą jest Nes i to w jego okolice  przypływa prom. Zwiedzamy tzw. Natuurcentrum, czyli wystawę pokazującą różnorodność biologiczną wyspy, choć naszą uwagę i tak przykuwa głównie szkielet wieloryba - pozostałość jednego z czterech osobników, które 5 lat temu osiadły na tutejszych mieliznach. Dziś te wielkie ssaki są pod ochroną, ale dawniej wyspiarze utrzymywali się właśnie z wielorybnictwa. Do tej pory w kilku miejscach można wypatrzyć kości wielorybów wykorzystane do budowy... ogrodzenia.

Po 10 km pedałowania jesteśmy na zachodnim krańcu wyspy. Charakterystycznym punktem jest tu wysoka na 59 m latarnia morska. Ponoć jej światło o mocy  2 tys. W sprawia, że jest jedną z najjaśniejszych na świecie.

Na dłużej zatrzymujemy się w najładniejszej na Amelandzie wiosce Hollum. Jest tu kilka ciekawych, XVII i XVIII-wiecznych domów kapitańskich, kościół mennonitów (dość popularna w tym rejonie religia), cmentarz z osobliwymi, zdobionymi żaglowcami nagrobkami oraz duma mieszkańców - muzeum poświęcone słynnym tutejszym łodziom ratunkowym, których załogi od roku 1826 niosły pomoc rozbitkom. Łodzie w morze wyciągał zastęp odpowiednio wytresowanych koni. Zwykle działo się to przy ciężkich, sztormowych warunkach, ale tylko raz, w 1979 doszło do tragedii, kiedy to wszystkie 8 koni biorących udział w akcji utonęło, i to na oczach swoich właścicieli. Teraz oczywiście łodzie są nowoczesne, szybkie i tak naprawdę nie wymagają pomocy zwierząt. Jednak dla podtrzymania tradycji osiem razy w roku jedna z nich jest wyciągana w morze przez konie.

W ciągu lata Ameland stanowi bardzo popularne miejsce wypoczynku - normalnie żyje tu ok. 3 tys. ludzi, a w wakacyjne weekendy zjawia się ok. 35 tys.! Na campingach oraz plażach północno-zachodniego krańca wyspy faktycznie jest tłoczno, ale bez trudu można znaleźć też miejsca, gdzie można cieszyć się spokojem i kontaktem z naturą. Wschodni skraj wyspy jest zupełnie bezludny, za to bogaty przyrodniczo. W wilgotnej dolinie pośród wydm utworzono nawet rezerwat ptaków. Jego nazwa Het Oerd to nawiązanie do legendy o pewnej wdowie która mieszkała w tym rejonie wraz z synem Sjoerdem. Mieli tylko jedną krowę, a żyli ze zbieractwa tego, co wyrzuciło morze. Gdy chłopak dorósł postanowił zostać marynarzem, zostawiając matkę z jej dość osobliwym zajęciem. Kiedy przez długi czas na plaży nic nie było, zdesperowana kobieta postanowiło wspomóc los - w sztormową noc przywiązała krowie do rogów latarnię, wypędziła ją na najwyższą wydmę i w ten sposób doprowadziła do rozbicia statku który mylnie wziął latarenkę za wskazówkę bezpiecznej drogi do portu. Szczęście kobiety było krótkotrwałe - wśród wyrzuconej na brzeg zawartości statku były zwłoki... jej syna. Rozpaczliwy krzyk "Sjoooooerd!" to właśnie geneza nazwy tego miasta.

Jesteśmy na brzegu gdy zaczyna się odpływ. Wyłania się muliste dno, zwane wattem, zlatuje się różnorakie ptactwo. Z pomocą pokazanych na tablicach rysunków próbujemy je zidentyfikować - ten to żywiący się małżami sercówkami ostrygojad, tamten to zapewne szlamik rdzawy. Gapimy się na drugi brzeg - wkrótce dowiezie nas tam nasz statek. Żałujemy, że już nie starczy nam czasu aby przejść między wyspą a stałym lądem na piechotę. Jest taka możliwość podczas specjalnych wycieczek, organizowanych pod opieką doświadczonych przewodników świetnie znających zarówno czasy pływów, jak i szlak. Wiedzie on po mieliznach tworzących się na styku dwóch prądów morskich. Następnym razem, jak tu wrócimy na pewno na taką przeprawę się zgłosimy - przyrzekamy sobie.

Artykuł zamieszczony w dodatku "Turystyka" Gazety Wyborczej w sierpniu 2002 r.


 

Informacje praktyczne:


Informacje: W Holandii biura informacji turystycznej oznaczone  "VVV" są w każdym miasteczku. Przed wyjazdem warto skontaktować się z Niderlandzkim Biurem ds Turystyki, tel. 032-234 98 70.

Paszport fryzyjski: jest to wyglądająca naprawdę jak paszport książeczka z informacjami na temat Fryzji i licznymi kuponami dającymi zniżki przy zakupach, a także w restauracjach i wstępach do ciekawych obiektów. Cena 2,75 euro, do kupienia w biurach "VVV".

Internet: http://www.nnbt.nl , http://www.friesnet.nl , http://www.ameland.nl

Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!