Image
Image
Image
Image

Cumy rzuć, proszku wlej, Arba Felix to nasz cel!

Cumy rzuć, proszku wlej, Arba Felix to nasz cel!

WYSPA RAB (CHORWACJA)

Na początek wyjaśnienie: proszek (pisze się: prošek) to rodzaj słodkiego chorwackiego wina, a Arba Felix – starożytna nazwa miasta Rab, stolicy adriatyckiej wyspy o tej samej nazwie.


Z wyglądu trochę dziwna to wyspa. Na mapie wygląda trochę jak… homar. Taki niby gruby korpus z odnóżami. Ma zaledwie 22 kilometrów długości, ale jeśli dodać do tego boczne półwyspy z poszarpaną linią brzegową, pośród 1200 chorwackich wysp, powierzchniowo Rab plasuje się na wysokim 10. miejscu. To co najbardziej zaskakuje, to kontrasty krajobrazów - od strony wschodniej szare, zupełnie gołe skały (efekt porywistych wiatrów bora), podczas gdy od zachodniej wyspa jest zaskakująco zielona. Główne miasto, czyli położony na malowniczym półwyspie „city-Rab”, znajduje się mniej więcej w połowie wyspy. Dzięki zabytkowej starówce i przylegającej do niej marinie, śmiało można zaliczyć je do najładniejszych na chorwackim wybrzeżu.


Z Rabu do San Marino


rab2.jpgTak naprawdę starożytna nazwa wyspy, wymieniana już w IV wieku p.n.e., to Arba, co w języku iliryjskim znaczyło: ciemny, mroczny, zalesiony i zapewnie odnosiło się do bujnych lasów, kiedyś porastających całą wyspę. Nazwę tę odkryto m.in. w wykutej w kamieniu inskrypcji datowanej na I wiek p.n.e., uprzejmie donoszącej, że cesarz Oktawian August zafundował Arbie mury obronne.

Później, kiedy wraz z przyjściem Słowian rozpowszechnił się język chorwacki, w wyniku przestawienia liter (Arb-), pojawiło się słowo Rab. Widnieje ono w dokumentach z XV wieku, chociaż prawdopodobnie było w użyciu już kilka wieków wcześniej. Inna sprawa, że Wenecjanie którzy zawładnęli wyspą w XV wieku i tak woleli swoje „Arbe” i tak wciąż mówią przyjeżdżający na wyspę Włosi (Isola di Arbe).

Na szczęście wyspa nigdy nie zaliczyła większych zniszczeń, chociaż kilkakrotnie zmieniała  „właścicieli”. W średniowieczu należała do Bizancjum, potem na pewien czas (do roku 1358) przeszła we władanie Chorwacji, następnie została włączona do ziem Ludwika Wielkiego, władcy węgierskiego, a później króla polskiego. W renesansie przejęli ją wspomniani Wenecjanie, od 1815 Austriacy, następnie Włosi, a w 1921 roku znalazła się w granicach Jugosławii. Chorwacka jest od roku 1991 (w wyniku referendum konstytucyjnego), ale… w sezonie trudno na niej znaleźć rab11.jpgChorwatów-stałych jej mieszkańców. Nic dziwnego - jest ich tylko 10 tysięcy, podczas gdy turystów dużo, dużo więcej. Dominują Niemcy, ale lubią tu przyjeżdżać także Holendrzy, Włosi, Czesi, a i Polaków też nie brakuje. No i Brytyjczycy, którym podoba się m.in. lokalne życie nocne. Jeden z lokalnych klubów, Beach Club „Santos”, w rankingu brytyjskiego dziennika „The Guardian”, został zaliczony do grona najlepszych europejskich klubów roku 2011.

W ciągu dnia Rab-miasto jest uśpione, niemal wyludnione. Nawet w kawiarniach dziwnie pusto, jeśli nie liczyć pojedynczych klientów przy porannej kawie przeglądających gazety lub po prostu gapiących się na morze. Za to wieczorem, kiedy wczasowicze wrócą z plaży (albo dojdą do siebie po zarwanej nocy), starówka wypełnia się tłumem, a i o wolny stolik w knajpce wcale nie tak łatwo.

Trudno się w Rabie-mieście zgubić. Wszystko sprowadza się do dwóch placów, trzech głównych ulic równoległych do nabrzeża plus kilku bocznych schodzących od ulicy Górnej do poziomu morza. Starówkę zwiedzać można wyłącznie na piechotę, bowiem w ciasnych, brukowanych uliczkach samochód się nie zmieści. Najwyższa, jakby nie była ulica Górna, to sakralne serce miasta. To przy niej stoją kościoły (najważniejszym jest romańska katedra) i charakterystyczne cztery wieże (dzwonnice). Na jedną z nich można wejść – wprawdzie niezła to gimnastyka, dla panów z brzuszkiem dość kłopotliwa (wąskie przejścia), ale nagrodą za trud jest super widok na pokryte czerwonymi dachami miasto. Jak na dłoni widać też ciągnący się przez wyspę masyw nagich gór, z rab29.jpgnajwyższym na Rabie szczytem – Kamenjak (408 m n.p.m.) i ze stanowiącym tło, znajdującym się już na kontynencie, dużo wyższym masywem Velebit (ok. 1700 m).

Mimo że z jednego końca starówki na drugi spokojnie da się przejść w kwadrans, jej zwiedzanie trochę czasu nam zajmie. Zbudowane z białego kamienia domy zaskakują ornamentyką, sklepy prześcigają się w pomysłach jak przyciągnąć uwagę turysty (na przykład stawiając ozdobiony lawendą rower), a portowi naganiacze próbują sprzedać wycieczki na okoliczne wyspy… Niespodzianką, przynajmniej dla mnie, jest mały park z pomnikiem świętego Maryna, założyciela Republiki San Marino. Okazuje się, że to mieszkaniec wyspy, który był chrześcijańskim kamieniarzem (według innej wersji kowalem), a do Włoch udał się w poszukiwaniu pracy. Miał jednak pecha – ponieważ były to czasy niechętnego nowej religii cesarza Dioklecjana, Maryn musiał uciekać przed prześladowaniami. Schronił się na szczycie Monte Titano, góry która dzięki powstałej tam wspólnocie, stała się zalążkiem jednego z najmniejszych państw Europy. Nic dziwnego że teraz San Marino jest miastem partnerskim Rabu.


Konger i rabska torta

Nie byłabym sobą, gdybym będąc nad morzem nie skorzystała z możliwości zanurkowania. Miejscowi polecają mi bazę nurkową „Kron Diving” w miejscowości Kampor (www.kron-diving.de ), więc okej, jedziemy. Andreas, sympatyczny Niemiec będący właścicielem bazy, przydziela mnie na RIBa płynącego do ponoć najlepszego miejsca nurkowego w tych okolicach (tak zwany Veli rab10.jpgĆutin). Już samo dopłynięcie jest wielką frajdą, bowiem tniemy fale ile mocy w silniku, podziwiając widoki nie tyko na zostający za rufą Rab, ale i inne okoliczne wyspy: Krk, Lošinj i Cres.

W końcu nadchodzi czas aby założyć sprzęt, fikołek za burtę i zaczyna się penetrowanie podwodnego kanionu i podziwianie lasu gorgonii. Wrażenia dużo lepsze niż się spodziewałam! W porośniętych koralami ścianach kanionu dive master pokazuje mi wielkiego, mylonego z mureną kongera i inne ciekawe ryby. Przejrzystość wody – fantastyczna, chociaż temperatura niższa niż liczyłam (ale to też kwestia głębokości – schodzimy do 30 metrów).

Udane nurkowanie czcimy z mężem wielkim arbuzem i kupioną w mieście już wcześniej rabską tortą. Właściwie tort to tylko z nazwy, raczej okrągłe kruche ciastko, o historii sięgającej roku 1177, kiedy zaserwowano je papieżowi Aleksandrowi II, który przyjechał pobłogosławić miejscową katedrę. Przez liczne wieki był to specjał wypiekany głównie przy okazji jakichś uroczystości, przy czym jego oryginalny przepis utrzymywany jest w tajemnicy. Wiadomo tylko że używa się do niego migdały i dość specyficzny likier Maraskino robiony z maraski - dzikiej śliwki dalmatyńskiej.


Nagi król

rab23.jpgAtutem Rabu jest zwykle pogoda – to jedno z najbardziej nasłonecznionych miejsc całej Chorwacji. Nic więc dziwnego że upodobali sobie tę wyspę miłośnicy plażowania.

O tym że chorwackie plaże nie przypominają bałtyckich, zazwyczaj każdy wie. Cóż, plaże mamy akurat lepsze, ale w porównaniu mórz odpadamy w przedbiegach. Tutejszy Adriatyk jest nie tyko cieplejszy od Bałtyku, ale jeszcze przebija go kolorem. Szmaragd wody na zdjęciach to nie żaden photoshop – na Rabie rzeczywiście woda jest taka jak w folderach. No ale i tutejsze plaże, choć inne, przeważnie kamieniste, też mają dużo uroku. Poszarpane wybrzeże wyspy daje szansę aby znaleźć romantyczne miejsce, może niezupełnie odludne (tam gdzie trudniej dotrzeć, kursują taksówki wodne), ale na pewno urokliwe. Jednak uwaga! W wielu miejscach (tam gdzie są kamienie) występują jeżowce, może więc warto wchodzić do wody w butach (specjalne „wodne” obuwie można kupić w miejscowych sklepach). rab8.jpgCo do miejscówek na plaży, to dość popularne jest zaznaczenie zaklepanego skrawka terenu przez zostawienie na nim na noc nawet nie tyle ręcznika co karimatki. Żeby nie odfrunęła kładzie się na niej kamień i zajęte! I jeszcze – powszechne jest rozstawianie namiotów! Dają cień, jest gdzie schować rzeczy…

Jeśli mimo wszystko upieramy się przy plaży piaszczystej (tam jeżowców nie ma), za najlepszą uchodzi plaża od południowej strony Półwyspu Lopar. Miejsce ładne, woda – marzenie, ale coś za coś – na intymność nie liczmy. Mamy też na Rabie dwie oficjalne plaże naturystów – łatwo je rozpoznać, bo oznaczone są skrótem FKK. Swoją drogą wyspa uchodzi za jedno z miejsc pionierskich w rozwoju ruchu naturystycznego. Wśród pierwszych którzy rozpowszechnili modę na opalanie się bez strojów, był wypoczywający na Rabie angielski król Edward VIII, który już w 1936 roku wraz ze swoją przyszłą małżonką kąpał się tu na golasa.


O Dradze co pasterza nie chciała

Któregoś dnia, po sutej kolacji złożonej z owoców morza (ach, te kalmary!) postanawiamy że trzeba zadbać o kondycję, no i następnego dnia wypożyczamy rowery. Jedziemy do rab45.jpgporastającego jeden z półwyspów lasu Kalifront. Na wyspie wytyczono 157 km szlaków rowerowych, ale właśnie we wspomnianej oazie zieleni mamy ich najwięcej i zarazem najciekawszych.

Nazwa Kalifront to imię legendarnego pasterza, który pilnując owiec swojego ojca miał nieszczęście zakochać się w Dradze, córce miejscowego kacyka. Dziewczyna nie odzwierciedlała uczucia – kiedy Kalifront nie mogąc opanować pożądania zaczął ją gonić i tuż u wejścia do jaskini prawie ją złapał, dziewczę zaczęło krzyczeć, prosząc o pomoc Dianę - boginię łowów i przyrody. Bogini faktycznie pomogła, choć nie jestem pewna, czy nie dość drastycznie. Cnotę dziewczyny uratowała zamieniając ją w kamienny posąg, natomiast chłopak przez resztę życia miał sadzić las, żywiąc się jedynie rosnącymi w nim owocami. W międzyczasie jego ciało zaczęło zarastać wełną, tak że wkrótce przypominał bardziej bestię niż człowieka. Ale do historii wszedł – imieniem Kalifronta nazwano sosnowy las, według legendy posadzony przez kochliwego pasterza.


Wehikuł czasu

rab13.jpgChorwaci to naród który umie cieszyć się życiem. Praca pracą, ale wszystko jest przy tym „polako, polako”, co niech nas nie zmyli – nie znaczy obgadywania Polaków, tylko filozofię przetrwania w tym klimacie: „powoli, bez pośpiechu”. Przede wszystkim – każda okazja do zabaw jest dobra. Różnych imprez jest na wyspie bez liku – od festiwali muzycznych po odbywający się od 1364 roku w miarę regularnie turniej kuszniczy (kusza to po chorwacku: samostrel – ładnie!). Najważniejszym wydarzeniem do którego miejscowi przygotowują się przez często cały rok, jest odbywająca się rokrocznie między 25 a 27 lipca „Rabska Fjera”. Upamiętnia ona Ludwika Węgierskiego który wyzwolił Rab spod władzy Wenecjan, oraz św. Krzysztofa, który został patronem miasta po tym jak w 1075 roku uratował wyspę przed najazdem Normanów (czaszkę świętego która według legendy obnoszona w procesji po murach miejskich spowodowała odwrót wroga, można zobaczyć w skarbcu katedry).

rab15.jpgPrzez trzy dni Fjery wieczorami miasto cofa się do średniowiecza. W każdym zaułku czy bramie coś się dzieje – poprzebierani w dawne stroje mieszkańcy odgrywają różne scenki pokazujące jak wyglądało dawne życie. Dziewczyny z podkasanymi spódnicami ugniatają bosymi stopami winogrona, w porcie rybacy na tradycyjnych łódkach pokazują jak się łowiło „na światło” (efekty połowu są pieczone na ognisku i można je od razu zjeść), kamieniarze wykuwają ręcznie jakieś misterne dzieła, grupa „trędowatych” straszy przechodniów, leciwe kobiety coś tam wyszywają a przy okazji śpiewają melodyjne chorwackie pieśni… Oczywiście wino (w tym mój ulubiony proszek) leje się strumieniami, a nie tylko wino, bo rakija, chorwacka wódka też (na Rabie najlepszą robi się z fig). Szczerze mówiąc nie dziwi, dlaczego rzymianie nadali miastu przydomek „Felix”, czyli „Szczęśliwy”.  


Informacje praktyczne (dane z 2013 r.):

Jak dotrzeć - info dla żeglarzy: Ci, którzy na Rab przypływają, oprócz licznych kotwicowisk mają do wyboru dwie dobrze wyposażone mariny: ACI Rab, tel. +385-51-724 023 oraz ACI Supetarska Draga, tel. +38-51-776 268, www.aci-club.hr .

rab50.jpgDolot, dojazd: Najbliższe lotniska to Rijeka, Zadar i Zagrzeb, skąd można dostać się do miasta Rab autobusami (informacje: www.autotrans.jhr ). Połączenia promowe na wyspę w sezonie są aż trzy: z miejscowości Jablanac ma kontynencie do przystani Mišnjakna południowym skraju Rabu  - rejs trwa 15 minut (szczegóły: www.rapska-plovidba.hr ), z portu Valbiska na wyspie Krk do miasteczka Lopar na północy Rabu - 30 minut (www.lnp.hr ), oraz z Rijeki do miasta Rab - 1 godzina 45 minut, przy czym jest to katamaran zabierający jedynie pieszych (www.jadrolinija.hr ).

Informacje o wyspie: Więcej o Rabie: www.tzg-rab.hr , www.lopar.com . Darmowe broszury informacyjne można otrzymać w Narodowym Ośrodku Informacji Turystycznej Republiki Chorwacji w Warszawie, ul. Nowogrodzka 50, 00-695 Warszawa, tel. 22-828 51 93, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., www.pl.croatia.pl

Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!