Image
Image
Image
Image

LOT obniża lot


lot1.jpgMimo że samolotami latam często, jakoś połączenia rodzimego LOTu  mnie ostatnio omijały. W tej sytuacji nawet się ucieszyłam, gdy wracając z miesięcznego wypadu do Azji, bilet na ostatni odcinek, z Frankfurtu do Warszawy, miałam wystawiony na naszego narodowego przewoźnika.

-Polską gazetę wreszcie przeczytam, kawy podanej przez rodaczkę/rodaka się napiję… - rozmarzyłam się, czekając na samolot. A tymczasem… Gdzież tam, płonne nadzieje – ani gazety, ani kawy! Jedyna przekąska to cienki batonik prince polo i woda. Niegazowana, bo za gazowaną trzeba zapłacić. Pięć złotych. To znaczy kawa, herbata też jest, ale do kupienia, za 8 zł (kanapka – 10 zł, snickers 5 zł). Okej, nie majątek, ale nie o to chodzi. W końcu przewoźnicy uznający się za renomowanych i z tradycjami, czymś się od znanych z oszczędności linii, nie bez powodu zwanych low-coastami, odróżniać powinni. Jeśli kupuję bilet na Wizzaira czy Ryanaira płacąc za podróż kilkanaście złotych, nie mam oczekiwań co do serwisu, ale w stosunku do chełpiącego się różnymi nagrodami nie taniego wcale przewoźnika, piszącego na swej aktualnej stronie hasła typu (cytuję): „Twoje NOWE linie lotnicze”, „Zobacz jak się zmieniamy dla Ciebie” czy „Zmiany na lepsze”, oczekiwania mieć jednak mogę. „Kupiliście 787, a teraz na kanapki nie macie…” wytknął na facebookowym profilu LOTu jeden z internautów, i ma rację! Tak dla porównania – Lufthansa na tej samej trasie herbatę, kawę i soki podaje gratis (do tego kanapkę), to samo na krótkich przelotach KLM i Air France (za wodę gazowaną nie liczą), a w Swissie nawet i napoje alkoholowe można dostać gratis.

Jeszcze nie doleciałam do domu, a już myślami wróciłam do Azji. W takiej Birmie (obecnie zwanej Myanmarem), uważanej za jeden z najbiedniejszych krajów świata, na trwającym zaledwie godzinę krajowym locie podano (bezpłatnie): gazety, soki, herbatę i cały zestaw jedzeniowy. I jakoś im się ta „rozrzutność” kalkuluje. A że nie mają dreamlinerów? Jakoś mi to nie przeszkadza, bo i tak lot birmańskimi liniami wspominam milej niż prestiżowym ponoć LOTem. Tylko trochę mi wstyd, że tak już źle z naszym narodowym przewoźnikiem.

ps. Dwa tygodnie po tym felietonie leciałam do Stambułu na pokładzie Turkish Airlines. Podali nie tylko skromną przekąskę, ale solidny, ciepły posiłek, do tego dowolne napoje, także alkoholowe. Wszystko gratis, na dodatek z ładnie wydrukowanym menu. I jakoś im się to kalkuluje.

Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!