Vademecum podróżnika
Dżin z tonikiem przeciw malarii i inne mity
Jak jest ze szczepionką na malarię, czy witamina B rzeczywiście odstrasza komary i czy warto kupować leki z internetu? Trzeba jednak wiedzieć, że malaria to nie jedyna groźna choroba tropikalna.
Podróżujemy coraz częściej, a zarazem coraz dalej, do bywa że bardzo egzotycznych miejsc. Przywozimy z tych podróży nie tylko wspomnienia - także choroby. Co zrobić aby zmniejszyć ryzyko takich niechcianych "pamiątek" rozmawiam z prawdziwą specjalistką w tym zakresie - Agnieszka Wroczyńską z Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni.
- Z jakimi chorobami nasi turyści wracają z podróży zagraniczych?
- Dokładne statystyki nie są prowadzone. Według danych światowych wiadomo jednak, że najczęstszym problemem podróżujących do tropików jest biegunka podróżnych, na drugim miejscu infekcje górnych dróg oddechowych (przede wszystkim przeziębienie), natomiast główny zabójca podróżników wśród chorób zakaźnych to malaria. Z kolei jak się patrzy na statystyki chorób, którym można zapobiegać poprzez szczepienia, najczęstsza nie jest wcale choroba egzotyczna, tylko grypa, a dopiero dalej - wirusowe zapalenie wątroby typu A (czyli żółtaczka pokarmowa) i dur brzuszny przywożony głównie z Azji Południowej - Indii.
Oczywiście zdarzają się też choroby, które klasycznie kojarzymy z tropikiem czyli ameboza, oraz przypadki wirusowych gorączek krwotocznych.
- Wspomniałaś o malarii. Jak duża jest śmiertelność związana z tą chorobą?
- Jeszcze 10 lat temu co 20 podróżnik przyjeżdżający do Polski z malarią - umierał, czyli wskaźnik śmiertelności wynosił ok. 5%. Obecnie zmniejszyło się do ok. 2%. Na szczęście liczba osób przywożących malarię do Polski jest nieduża, jakieś kilkadziesiąt osób rocznie. Z oficjalnych zgłoszeń wynika, że jest to ok. 30 zachorowań na rok, z kolei według badań lekarzy naszego Instytutu, na malarię choruje ok. 70 do 230 osób rocznie.
- Praktycznie żeby zachorować, trzeba mieć ogromnego pecha. Ale absolutnie nie można też tej choroby lekceważyć.
- Nie należy wpadać w panikę - nie każdy komar w rejonach tropikalnych jest zarażony pasożytem malarii. No i ryzyko zachorowania na malarię różni się w różnych częściach świata. Przeciętnie w Azji jest nie duże, ale w wielu miejscach w Afryce, zwłaszcza w Afryce Zachodniej, malaria jest istotnym zagrożeniem. Większość Polaków podróżujących do tropików to osoby zupełnie nieodporne, w przeciwieństwie do lokalnych mieszkańców. Jeśli taka nieodporna osoba „ma pecha”, to może u niej dojść do bardzo gwałtownego przebiegu malarii. Opóźnienie rozpoczęcia leczenia o kilka dni, a czasami nawet o 1 dzień, może zadecydować o przeżyciu. Jeśli ktoś w Polsce ma gorączkę i łamie go w kościach, to zwłaszcza w okresie zimowym czekamy dzień czy dwa, zastanawiając się czy pójść z tym do lekarza, czy nie, czy będzie potrzebny antybiotyk. A przy podejrzeniu malarii tropikalnej trzeba działać bardzo szybko.
- Najczęstszy powód dla którego wielu podróżników wstrzymuje się przed wzięciem leków antymalarycznych stanowią obawy przed uszkodzeniem wątroby.
- Prawda jest taka, że lek który w Polsce jest najpopularniejszym środkiem w profilaktyce antymalarycznej, czyli atowakwon z proguanilem sprzedawany pod nazwą handlową malarone, praktycznie nie szkodzi wątrobie w ogóle! Jest metabolizowany głównie przez nerki, co zresztą sprawia że osoby chorujące na nerki nie powinny go brać, natomiast nie było żadnego opisanego wypadku poważnego uszkodzenia przez ten lek wątroby. Na temat profilaktyki malarycznej krąży wiele stereotypów i mitów nie mających oparcia w rzeczywistości.
- Rozumiem że na szczepionkę przeciwmalaryczną szans nie ma?
- Jest już szczepionka która przeszła testy kliniczne, nazywa się RTSS i została wprowadzona do pilotażowego programu w kilku krajach afrykańskich . Stosuje się ją na razie u dzieci. Niestety, chociaż początkowo jej skuteczność szacowano na 50%, teraz już wiadomo, że jest to dużo mniej, rzędu 30%. Tyle że ta szczepionka będzie niedostępna w Europie jeszcze przez wiele, wiele lat, a może w ogóle nie trafić na rynek europejski.
- Czyli zostaje nam łykanie tabletek antymalarycznych... Głównym problemem jest to, że nie są to leki tanie. Wielu podróżników kupuje je w "drugim obiegu", czyli w internecie, gdzie jest nawet o połowę taniej niż w aptekach. Co o tym myślisz?
- Ja bym takich leków nie kupowała. Przede wszystkim jednak warto zacząć od konsultacji z lekarzem, bo przecież mogą być jakieś przeciwwskazania. Poza tym może okazać się wcale takich leków... nie potrzebujemy. Sama ostatnio miałam sytuację, że zakwestionowałam potrzebę kupowania leków przeciwmalarycznych przez parę wybierającą się do Tajlandii – okazało się, że regiony, które planowali zwiedzać turyści, są zagrożone malarią jedynie w minimalnym stopniu.
Ale gdy już kupujemy lek, to gwarancję jego jakości daje nam tylko zakup w aptece. Trzeba pamiętać, że leki produkowane w krajach rozwijających się, gdzie nie ma nadzoru nad przemysłem farmaceutycznym, mogą być sfałszowane. Takie nielegalne fabryki działają głównie w Indochinach czy Indiach, skąd leki trafiają potem m.in. do Afryki. Miałam okazję zajmować się pacjentem podróżnikiem który stracił swój kupiony w Polsce lek antymalaryczny, ponieważ nadał go w samolocie do bagażu głównego, jednak jego bagaż do Afryki nie doleciał. W tej sytuacji podróżnik ten kupił lek ponownie, już na miejscu, ale niestety na malarię zachorował. Okazało się że kupiony w podróży specyfik to była podróbka, prawdopodobnie nie było w nim ani grama substancji aktywnie działającej!
Jest jednak dobra wiadomość dla oszczędnych podróżników: jest już zarejestrowany w Polsce odpowiednik Malarone, który ma być dużo tańszy. Nazywa się Falcimar i w ciągu najbliższych miesięcy ma się pojawić w aptekach.
- Działanie leków warto wspierać jeszcze w innym sposób. Dodatkową ochroną może być na przykład moskitiera...
- Komar antymalaryczny atakuje zwykle od zmierzchu do świtu, tak więc zabezpieczenie, jakim jest moskitiera nadłóżkowa, jest bardzo ważne. Oczywiście nie zapewni ona stuprocentowej skuteczności, raczej rzędu 50-60%, ale biorąc pod uwagę, że moskitiera nie ma żadnych działań niepożądanych, no i może służyć wiele lat, jest sposobem zdecydowanie wartym skorzystania.
- A jaki masz stosunek do sposobów z pogranicza medycyny ludowej? Ja spotkałam się z wiarą w witaminę B oraz picie dżinu z tonikiem, który jak wiadomo zwiera chininę (naturalny specyfik antymalaryczny).
-Witamina B1 faktycznie wpływa trochę na zapach potu, a prawdą jest, że komary atakując ofiary, kierują się m.in. składem potu. Niemniej działanie tej witaminy przy odstraszaniu komarów jest tak znikome , że nie przekłada się to na zmniejszenie ryzyka zachorowania.
Natomiast jeśli chodzi o dżin z tonikiem – kiedyś dla zabawy liczyłam ile trzeba byłoby go wypić żeby uzyskać znaczącą ochronę . I wyszło mi, że około cysterny na raz :).
-No ale lek za który przyznano nagrodę Nobla, trochę medycyną ludową trąci...
- Chodzi ci o Nobla przyznanego w 2015 roku ponad 80-letniej wówczas Chince Youyou Tu? W latach 60-tych podróżowała ona po Azji, wyszukując różne receptury na leczenie malarii i w jakichś starodawnych dokumentach znalazła opis rośliny zwanej u nas bylicą roczną. Zanim artemizyna, lek otrzymany z tej bylicy przebił się do Europy, minęło wiele lat, niemniej okazało się, że świetnie się do leczenia malarii nadaje. Środkami oparte na artemizynie są teraz lekami „pierwszego rzutu” w malarii tropikalnej i co roku ratują życie setkom tysięcy osób.
-Swoją drogą myśląc o niebezpiecznych komarach zawsze utożsamiamy je z malarią, a tymczasem coraz więcej podróżników przywozi z podróży również przenoszoną przez te wredne owady dengę.
- Fakt, denga jest coraz większym problemem, a występuje w regionach tropikalnych na wszystkich kontynentach. Komary, które przenoszą dengę bytują zarówno na terenach wiejskich, jak i w miastach, a od tych malarycznych odróżnia je m.in. to, że żerują w ciągu dnia. Początkowe objawy dengi bywają nie do odróżnienia od symptomów grypy, czy malarii. Chory skarży się zwykle na gorączkę, silny ból głowy, bóle stawów i mięśni, może pojawić się wysypka skórna. Co ważne, do czasu wyjaśnienia przyczyny dolegliwości w ramach zwalczania bólu, czy gorączki, można stosować wyłącznie paracetamol, jako że wszystkie pokrewne leki, tzw. niesterydowe przeciwzapalne, mogą przyczyniać się do ciężkiego przebiegu dengi i powikłań krwotocznych. A do takich leków należy popularna aspiryna, czy ibpuprofen.
- Jak sie zabezpieczać przed dengą?
- Wprawdzie istnieje zarejestrowana w niektórych krajach tropikalnych szczepionka przeciwko dendze, ale nie powinna być ona stosowana u podróżników z Europy i innych ludzi, którzy nie zetknęli się nigdy z tym wirusem dengi. Niestety, nie istnieją leki zapobiegające tej chorobie, ani też takie, które zwalczałyby jej przyczynę. Pozostaje ochrona przed komarami, czyli stosowanie repelentów z właściwą substancją aktywną oraz inne sposoby chroniące przed owadami np. odzież potraktowana środkiem przeciwkomarowym.
- W jak silne repelenty warto zainwestować?
- Najbardziej skuteczne i najlepiej przebadane są środki zawierające DEET lub pikarydynę. Jeśli zastosujemy środki zawierające stężenie od 20 do 50% DEET, to możemy liczyć na efektywne zabezpieczenie przeciwkomarowe przez kilka godzin, zaś jeśli zastosujemy repelent rzędu 10-15% to ochrona będzie trwała zaledwie kilkanaście minut, czyli w praktyce będzie niezauważalna. Równocześnie nie ma sensu kupowanie repelentów o stężeniu większym niż 50%, bo nie wydłuży nam to czasu działania, a jedyne co „zyskamy”, to ryzyko podrażnienia skóry. Repelenty zawierające 20% pikarydyny cechuje podobna skuteczność i czas działania, można je zatem z powodzeniem stosować w tropiku. Obie grupy preparatów są dostępne w Polsce.
- Powiedzieliśmy o malarii, o dendze, ale wciąż jeszcze nie wyczerpaliśmy listy chorób roznoszonych w tropikach przez komary.
- No tak... Dochodzi do tej listy choćby wirus zika, który jeśli zarazi się nim kobieta w ciąży, może doprowadzić do wad płodu. Albo żółta febra, czyli inaczej żółta gorączka. Przeciwko żółtej gorączce dostępne jest szczepienie ochronne, które jest zresztą wymagane przez liczne kraje strefy tropikalnej. Dawniej czas ochrony po pierwszej dawce szczepionki szacowano na 10 lat, teraz stwierdzono, że u osoby która ma zdrowo działający układ odpornościowy, jedna dawka szczepionki zapewnia odporność na całe życie.
- Szczepienie przeciwko żółtej febrze, i nie tylko, bo inne także, wpisuje się do międzynarodowej książeczki szczepień, od jej koloru nazywanego "żółtą książeczką". Przy okazji - co zrobić jeśli ktoś tę książeczkę zgubi?
- Trzeba postarać się o jej duplikat. Niestety, nie ma międzynarodowego systemu pozwalającego w dowolnym rejonie świata odtworzyć, jakie szczepienia mieliśmy zrobione. Możemy to zrobić jedynie w punkcie szczepień, w którym byliśmy obsługiwani, gdzie dokumentację medyczną przechowuje isę przez wiele lat. Na wszelki wypadek warto jednak zrobić sobie ksero takiej książeczki, a najlepiej cyfrowe zdjęcie stron z wpisanymi szczepieniami.
-Dziękuję za rozmowę i przekornie życzę jak najmniej pacjentów, którzy prosto z wakacji trafiają do Ciebie po poradę. :)